Wiadomo nie od dziś, że odpowiednio dobrany sprzęt oraz odzież adekwatna do panujących warunków atmosferycznych i obranych górskich ścieżek ...
Uprawiając bardzo trudną miłość z nieszczęśliwie zakupionymi i posiadanymi butami AKU Caman Fitzroy GTX z narastającym przerażeniem pa...
Zanim przejdziemy do sedna tego wpisu, zastanów się, ile razy, myśląc o turystyce na terenie naszych zachodnich sąsiadów, potrafiłeś wskazać konkretny region i jego plusy, tudzież atrakcje. Idę o zakład, że - jeśli w ogóle przyszło Ci myśleć o Niemczech w kategoriach turystycznych - raczej Twoje myśli krążyły wokół większych i - nie ma co ukrywać - znanych miast takich jak chociażby Berlin, Frankfurt nad Menem, Kolonia, Drezno, czy Monachium.
Zanim przejdziemy do sedna tego wpisu, zastanów się, ile razy, myśląc o turystyce na terenie naszych zachodnich sąsiadów, potrafiłeś wsk...
Są takie miejsca, które na pierwszy rzut oka wyglądają, jak jedna wielka imprezownia z powietrzem ciężkim od wydychanych przez rozpasaną gawiedź procentów, i w których próżno szukać dodatkowych atrakcji, które byłyby czymś innym niż wlewanie w siebie drinków i wódki na wyścigi.
A jaki jest Benidorm? Czy warto zapuścić się do miasta wieżowców oraz przyplażowych knajp i dyskotek? Polecieliśmy - nie powiem, ze sporymi obawami - i wszystko sprawdziliśmy.
Alternatywne oblicze miasta Benidorm - Czy warto je poznać?
Ci z Was, którzy śledzili nas dzielnie na fejsie, wiedzą, że wątpliwości ogarnęły nas jeszcze przed wylotem. Gdy zgłosiła się do nas organizacja turystyczna z Benidorm z propozycją wyjazdu, abyśmy sprawdzili, jak aktywnie spędzić tam czas, zaczęliśmy przeglądać przykładowe zdjęcia u "wujka gugla", a tam oczętom naszym ukazały się obrazy iście apokaliptyczne - hotel na hotelu hotel hotelem pogania. Ups... W naszych głowach zakiełkowało więc pytanie: Yyy, to gdzie te aktywności?! Turlanie się po plaży, wspinaczka na wieżowce, a może biegi parkourowe po hotelowych dachach?!Są takie miejsca, które na pierwszy rzut oka wyglądają, jak jedna wielka imprezownia z powietrzem ciężkim od wydychanych przez rozpasaną...
Rok temu, w listopadzie, zakończyły swój żywot moje ukochane KEFASy, w których chodziłam wygodnie i komfortowo przez wiele sezonów, niezależnie od pogody i pory roku, przedeptując szlaki Sudetów, Beskidów, Tatr i Alp. Próżne byłyby jednak wszelkie próby reanimacji bucików, bo te już swoje wysłużyły, a służyły dzielnie. Nawet wtedy, gdy nieumyślnie próbowałam zasztyletować je zębami raków.
Nie ukrywam więc, że pierwsze, co zrobiłam, to zaczęłam się rozglądać za kolejnymi KEFASami. Niestety poszukiwania nie były owocne i żałoba po stracie tej pary przyjaciół jakby przybrała na sile.
MISJA: ZNALEŹĆ WYGODNE BUTY TREKKINGOWE
Jako, że kolejne wypady już majaczyły na horyzoncie, trzeba było znaleźć Kefaskom godnych następców. Rozpoczęłam więc poszukiwania. Szukałam i szukałam, gorliwie przeczesując internety i z jeszcze większym zapałem obmacując asortyment sklepów stacjonarnych. I bądź tu człowieku mądry, kiedy osiołkowi w żłoby dano. Trzeba było zastosować określone kryteria, bo w przeciwnym razie chyba do teraz biegałabym na boso.Podstawowe kryteria miałam w zasadzie trzy:
- Nie planowałam wydatku, który niósłby ze sobą widmo pożyczki pokroju chwilówek
- Bucior miał być za kostkę (bo ja łamaga jestem i w takich mi wygodniej i bardziej stabilnie), na Vibramie i z Goretexem
- Buty miały być w miarę uniwersalne (wiem, że coś takiego nie istnieje, dlatego piszę 'w miarę'), czyli takie, bym mogła z nich korzystać praktycznie od wiosny do jesieni, a jak je stuninguję odpowiednią skarpetą, to i w zimie dadzą radę. A, no i po mieście, przy niepogodzie, też mi się zdarza w trekkach biegać. Tak że ten.
ZAKUP: AKU CAMANA FITZROY GTX
- Cholewka: skóra zamszowa + AIR 8000® (1,6 mm)
- Gore-Tex® Performance Comfort
- Podeszwa: Vibram® Erica Everest
- Podeszwa wewnętrzna: Die Cut EVA
- Twardość: średnia (6-4 mm nylon)
- Anatomicznie ukształtowana wyjmowana wkładka Custom Fit 152
- Język zszyty z cholewką
- System szybkiego sznurowania
- Miękki, profilowany kołnierz
- Usztywniona pięta
- Usztywniony nos
- Wyprodukowane w Europie
- Ręczne wykończenie, indywidualny kod identyfikacyjny szewca
OPINIA: TRUDNA MIŁOŚĆ Z AKU CAMANA FITZROY GTX
Rok temu, w listopadzie, zakończyły swój żywot moje ukochane KEFASy, w których chodziłam wygodnie i komfortowo przez wiele sezonów, niez...
Jałowcówka w Koszarawie - Miejsce, gdzie aktywność splata się z błogim spokojem
Koszarawa - A cóż to? A gdzież to? Ręka w górę, kto z Was - bez sprawdzania na mapie - wie, gdzie owa miejscowość się znajduje? Wyłą...
Po powrocie z wyjazdów, czy to dłuższych, czy krótszych, a nawet w ich trakcie raczej nie narzekam. W każdym razie mój narzek (jeśli już zostanie przeze mnie wyartykułowany) zawsze ma mocne podstawy.
Tym razem było inaczej. Było źle, choć wcale się na to nie zapowiadało, chociaż gdybym poczytała opinie (te jedzeniowe sprawdzam stanowczo za rzadko) to byśmy się tam nie zapuścili. Ale, od początku...
Do Sopotu zawitaliśmy na koniec naszego weekendowego wypadu, kiedy to odpoczywaliśmy w Jastrzębiej Górze i zwiedzaliśmy trójmiejskie zakątki. Doceniając uroki tej miejscowości, nie mogliśmy się tam nie wybrać choć na chwilę. Jak to z chwilami bywa, lubią się przedłużać, powodując zużycie energii, którą siłą rzeczy trzeba uzupełnić. Tak, zgłodnieliśmy i naszła nas dzika chęć na kalmary. Trzeba było działać.
Gdy przemierzaliśmy plażę przy sopockim molo, w oczy rzuciło nam się miejsce serwujące papu o sugestywnej nazwie Smak Morza RESTAURACJA & BAR. Jako, że miejscówka prezentowała się bardzo fajnie, sprawdziliśmy szybko wystawione na zewnątrz propozycje z menu. Pożądane kalmary zamachały do nas radośnie, więc nie pozostawało nam nic innego, jak wejść, złożyć zamówienie i cieszyć się smakiem.
W tym jednak momencie nasza radość i możliwość wszamania obiadu się skończyły, o czym przekonaliśmy się za chwilę. Chociaż nie. Chwila to bardzo niefortunne określenie, bo jak się okazało czas oczekiwania na cokolwiek w tym przybytku był nieokreślony, a my sami nie dostąpiliśmy zaszczytu, by obsługa zwróciła na nas uwagę.
A nie sposób było nas nie zauważyć. Nawet biorąc poprawkę na mój wzrost z metra cięty. Restauracja nie była przepełniona (trafiliśmy tam jeszcze przed sezonem), zajętych było kilka stolików. Na sali urzędowała trójka kelnerów, plus pani za barem.
Jeszcze przed próbą złożenia zamówienia podeszłam zapytać o toaletę (kolejna możliwość dla obsługi, by ogarnęła, że jacyś klienci się pojawili), wróciłam i... zaczęłam się nudzić, akompaniując palcami do marszu, który zaciekle zaczęły wygrywać moje kiszki. Gdy po piętnastu minutach nikt się nie pojawił, mąż poszedł poprosić o kartę. Chociaż byśmy się zajęli czytaniem. Pani za barem poinformowała, że koleżanka za moment (trwający od piętnastu minut) podejdzie. Nie podeszła ani koleżanka, ani ona, ani nikt inny. Minuty mijały, robiliśmy się coraz bardziej głodni. A ja, głodna, robię się zła (#prawdziwapolka). Mąż poszedł się przypomnieć i zapytać łaskawą panią: "Czy w dniu dzisiejszym można coś zamówić i zjeść?" i usłyszał tę samą śpiewkę o koleżance, co to za chwilę podejdzie. Nie podeszła.
Nie wiem, ile dokładnie czasu tam zmarnowaliśmy, bo gdy minęło ponad pół godziny porzuciłam liczenie straconych minut. Z wyrazem ostrej irytacji - mojej i towarzyszy wycieczki - wyszliśmy zniesmaczeni.
Jestem w stanie zrozumieć, że w szczycie sezonu, gdy w lokalu jest tabun ludzi, można się pogubić, zapomnieć o zamówieniu, etc., ale w spokojny dzień, gdy klient kilkukrotnie się upomina, takie zachowanie obsługi to absurd, pomyłka i zupełny brak profesjonalizmu. Nikt nie zwracał uwagi na to, czy ktoś wchodzi, gdzie siada, czy ma kartę, a może dłubie w zębie, lub rozkręca stół i krzesła wykałaczką. Szkoda, że nie dostąpiliśmy zaszczytu spróbowania potraw. Być może moja ocena byłaby inna. Niestety, nie mam żadnej podstawy, by mówić dobrze o tym miejscu. Niesmak, jaki pozostał, skłania mnie tylko do jednego stwierdzenia - NIE POLECAM! Szkoda nerwów.
A co do kalmarów, przez które to wszystko, to wszamaliśmy je kawałek dalej. W lokalu może mniejszym, z zewnątrz zupełnie nie przyciągającym, ale wewnątrz bardzo klimatycznym. Tam zajęto się nami od razu i na wysokim poziomie, tak jak się to powinno odbywać. Bar Black Pearl, również przy plaży, możemy polecić z czystym sumieniem. Miło, smacznie i szybko, bez zbędnych ceregieli.
Po powrocie z wyjazdów, czy to dłuższych, czy krótszych, a nawet w ich trakcie raczej nie narzekam. W każdym razie mój narzek (jeśli już...
Z czym kojarzą Wam się typowe, hotelowe restauracje? Mi - może to głupie - ze swoistą sterylnością, dominacją jasnych powierzchni, najlepie...
Mając w nogach odległości pokonane na szlaku prowadzącym na Czupel - naszą kolejną cegiełkę do Korony Gór Polski , średnio późnym popołudn...
Tekst: Piotr Krzywda
Redakcja: Marcin Szymczak, Krzysztof Radwański, Agnieszka Adamiak
Redakcja i opracowanie map: Marcin Szymczak, Krzysztof Radwański, Izabela Michna, Adrian Bajer, Michał Zielkiewicz, Kinga Boruc
- przykłady 36 wycieczek: 26 wycieczek pieszych, 6 rowerowych oraz 4 samochodowe objazdówki po najciekawszych miejscach w Bieszczadach, Beskidzie Niskim oraz Górach Sanocko-Turczańskich
- dokładne mapki z zaznaczonymi szlakami, punktami widokowymi, etc.
- profile wysokościowe prezentowanych tras
- informator o najciekawszych miejscowościach
- rysunki z panoramami
- skorowidz nazw geograficznych
Beskid Niski - Co ma dla nas w zanadrzu?
"Beskid Niski to najdziksze polskie góry. Jeden park narodowy, jeden krajobrazowy i trzynaście rezerwatów (...). Teren Beskidu Niskiego to także słynna Łemkowszczyzna. Z Łemkami i ich bogatą kulturą związane są najważniejsze zabytki i atrakcje regionu: drewniane cerkwie, skanseny i ludowe imprezy."
- Na styku kultur: z Nowego Sącza do Dukli
- Cerkiewnym szlakiem z Grybowa do Krynicy
- Do stóp Matki Bożej Beskidu Niskiego
- W poszukiwaniu Morskiego Oka
- Śladami konfederatów
- Nad wstęgą Wisłoki
- etc.
"Góry Sanocko-Turczańskie przez wielu uważane są za przedgórze Bieszczadów. Nie są może tak popularne, jak ih większy sąsiad, ale gdy pomyślimy o tutejszych jeziorach Myczkowskim i Solińskim, o niezwykłym szlaku Architektury Drewnianej czy o nadsańskich umocnieniach z czasów II wojny światowej, wówczas Góry Sanocko-Turczańskie będą nam się jawić jako obszar z pewnością wart uwagi."
- Między Sanem, Wiarem i Strwiążem
- Do najpiękniejszej drewnianej cerkwi w Polsce
- Przez lasy Słonnego i Słonnej
- Grzbietem Żukowa
- etc.
"Atmosfera Bieszczadów jest wyjątkowa - wiedzą o tym autorzy licznych utworów o górach. Urzekające połoniny, zwłaszcza Wetlińska i Caryńska, amlownicze przełomy Sanu, Wetliny i Ołtawy, urokliwe doliny dawnych wsi, a do tego cenne zabytki architektury tutejszych górali, Bojków - to wszystko stanowi o atrakcyjności regionu."
- W stronę połonin
- Nad Jeziora: Solińskie i Myczkowskie
- Na połoniny nad Cisną
- Do Chatki Puchatka na Połoninie Wetlińskiej
- Po dachu Bieszczadów
- etc.
Recenzja | Przewodnik 2w1: BIESZCZADY, BESKID NISKI, GÓRY SANOCKO-TURCZAŃSKIE - explore! guide
Po opublikowaniu recenzji przewodników dotyczących Tatr oraz Sudetów z jeszcze większą przyjemnością biorę pod lupę kolejną pozycję, jaką...