Urlop, wakacje, żyć nie umierać - gdyby tylko zakład pracy pozamykali na co najmniej miesiąc, to już w ogóle byłby urlopowy high life, a tak trzeba się nagimnastykować, by do oporu wykorzystać dostępny, aczkolwiek ograniczony, pakiet dni urlopowych. Czas wolny zwykle chcemy spędzić z dala od codziennych zajęć, więc pieczołowicie organizujemy nasz wypoczynek. Niektórzy wybierają nadmorskie klimaty, inni jeziora, jeszcze inni będą zwiedzać miasta i miasteczka, a całkiem spora część urlopowiczów wybierze góry. I tutaj mogą pojawić się schody, gdy pada tytułowe pytanie: Kiedy jechać?
Najprościej rzecz ujmując, mogłabym rzec: "Zawsze" albo "Teraz" i zakończyć ten wpis. Okazuje się jednak, że odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka oczywista.
Szlak na Śnieżkę - Karkonosze - Równia pod Śnieżką
Gór ci w naszym kraju dostatek. Mamy takie o łagodniejszych szlakach - Sudety, Beskidy, jak i te całkiem wysokie - Tatry, gdzie oprócz nóg trzeba czasami użyć rąk, coby się wdrapać wysoko po granitowych skałach. Różne regiony, szlak szlakowi nie równy, a i pogoda lubi spłatać figla.
Niektórzy turyści, którzy wybierają się w góry po raz pierwszy, lub bywają tam bardzo okazjonalnie, zdają się być najbardziej zaskoczeni pogodą - chociaż o tym, że pogoda zmienną jest, a w górach to już w ogóle, trąbią - mi przynajmniej tak trąbili - od podstawówki. I tak osoby, które na przykład cały czas jeździły w Sudety (o łagodniejszym klimacie) w czerwcu, czy lipcu, któregoś razu wybierają się w Tatry i zastają tam niespodziankę na przykład w postaci śniegu. Różnie to bywa.
Jak więc jest z tymi górami? Co brać pod uwagę planując taki wyjazd?
Wyjazd w góry to tak naprawdę jedno wielkie jajko z niespodzianką - nigdy nie wiesz, co się trafi i dlatego trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. O ile na wyjazd weekendowy można się posiłkować bieżącymi prognozami pogody, o tyle przy górskim wypadzie planowanym z dużym wyprzedzeniem takimi prognozami można sobie co najwyżej podetrzeć cztery litery, bo rzeczona pani pogoda - jak to na babę przystało - zmienna jest okrutnie i nic sobie z naszych planów nie robi. Tak więc, albo będzie lampa jak w tropikach, albo deszcz nas zmoczy do samych gaci, o ile już wyleziemy na szlak. Co więc z tym fantem zrobić?
#1 Określ region, w jaki się wybierasz
Uwierz, Sudety i Tatry to nie to samo. Podczas gdy w Sudetach już cię będzie przypiekać, w Tatrach możesz jeszcze lepić bałwana - całkiem możliwe, że będzie to czerwiec, a w wyższych partiach Tatr śnieg w lipcu to nic nadzwyczajnego. Więc wiecie, niby lato, ale gacie z golfem mogą być pożądane.
#2 Zaprzyjaźnij się ze statystykami pogodowymi
O ile prognozy długoterminowe można sobie zwykle o kant tyłka strzaskać, o tyle warto się czasem zagłębić w statystyki z lat poprzednich (wujek gugiel pomoże). Dowiemy się na przykład, że w okolicach Śnieżki najlepsza pogoda panuje zwykle w drugiej dekadzie lipca (też to sprawdziłam - miodzio było), a w Tatrach lipiec jest miesiącem najbardziej mokrym i burzowym (nie uśmiechałoby mi się utknąć gdzieś na grani, podczas gdy błyskawice przecinałyby niebo). Będziesz mniej więcej wiedzieć, czego się spodziewać.
#3 Określ czas, kiedy chcesz się wybrać w góry
Wiesz już, że pogoda jest zmienna, możesz posiłkować się statystykami meteo, masz już więc ogląd, czego możesz się spodziewać. Możesz zacząć się skupiać na miesiącach, które będą ci najbardziej odpowiadać.
Czerwiec - jeśli akurat nie przejdzie jakiś dziwny, zimny front, to w w górach niższych jest już bardzo przyjemnie. W Tatrach, jak wspominałam, może być różnie. Jeśli chodzi o "obłożenie" szlaków, to jest jeszcze w miarę spokojnie, bo to jeszcze przed wakacjami, lub chwilę po ich rozpoczęciu, więc cała ludzka stonka nie zdążyła jeszcze gór najechać.
Lipiec - lato, wakacje, długie dni, miesiąc zwykle najcieplejszy, choć lubi być mokry i burzowy (w Tatrach szczególnie). Jeśli więc nie chcecie, bądź nie lubicie się ścigać z piorunami, pomyślcie nad innym terminem. Niby mokro, niby burze, a i tak wszędzie tłumy, bo każdy mimo wszystko liczy na to, że słońce nie zapomni wyjść na niebo. Jeśli więc ludzka szarańcza ci przeszkadza, odpuść sobie lipiec - serio. Góry nie uciekną, a przyjemniej je odkrywać w spokoju.
Sierpień - pogodowo dużo bardziej stabilny od lipca, ale ilość ludzkiej stonki osiąga chyba apogeum - wszędzie.
Wrzesień/Październik - to chyba moi faworyci. Góry pustoszeją, a jeśli dodać do tego całkiem przyjemną pogodę, to nic tylko dreptać. Ale niech was nie zwiedzie piękne słońce - rękawiczki i gacie z golfem nie raz mnie ratowały u progu pięknej, złotej jesieni.
Wiosna/Zima - co kto lubi. Ja tam mogę kicać po górkach o każdej porze roku. Zimą mam ślinotok, ale nie cierpię zakładać raków (ale, jak mus, to mus), wiosną robi się ładnie i świeżo, ale to ten czas w roku, kiedy łachów trzeba ze sobą tragać zdecydowanie więcej niż w pozostałych miesiącach. Ja zdecydowanie wolę wrzucić do plecaka dodatkową czekoladę, niż dodatkową czapkę. ;)
Tak więc, prześpij się z tym, pododawaj to wszystko, pomnóż, podziel, wyciągnij pierwiastek, dorzuć szalik w nawiasie i... jedź, bądź tylko przygotowany na każdą ewentualność, odstraszając deszcze pięknym, oczojebnym płaszczykiem z folijki, tudzież dzikimi tańcami górsko-zaawansowanego zaklinacza dobrej pogody - będzie miodzio.
NIE ZAPOMNIJ O MAPIE!
NIE ZAPOMNIJ O MAPIE!