Dla sporej grupy osób hasło "Wypoczynek nad Bałtykiem" zwizualizuje się letnimi wakacjami, kiedy to na północ naszego kraju wyrusza siła ludu, by uskuteczniać plażowy relaks, połączony z niekończącą się walką o każdy centymetr kwadratowy wolnej piaszczystej przestrzeni.
Na całe jednak szczęście nikt nam dostępu do Bałtyku poza letnimi miesiącami nie zabiera. Nie godzi się więc, by choć raz tego faktu nie wykorzystać. Jeśli więc pałasz sympatią do naszej bałtyckiej kałuży i nie ograniczają Cię terminy wakacyjno-urlopowe, szkoła dzieciaków, czy wysoce absorbująca praca, nic nie stoi na przeszkodzie, by z nadmorskich klimatów korzystać w ciągu całego roku. Takie poza sezonowe wyjazdy mają zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Nad tym, których jest więcej, nie będę się zastanawiać. Skupmy się za to na plusach i minusach takiego urlopu.
NA PLUS
Jeśli na nasz pobyt wybierzemy miesiące poza szczytem sezonu, możemy się cieszyć spokojem i brakiem tłumów. Przejście nadmorską promenadą, czy plażą nie będzie wywoływać chęci ucieczki, zakopania się w piasku i przeczekania ludzkiej inwazji. W spokoju będziemy mogli chłonąć otoczenie.
Ceny noclegów nie przyprawią Cię o zawrót głowy i nie spowodują drenażu portfela i kieszeni. Poza sezonem jest taniej, a równie miło i sympatycznie.
W trakcie zwiedzania nie będziesz przedzierać się przez tłumy. W spokoju podejdziesz i obejrzysz to, co Cię w danej chwili zainteresuje. Nikt nie będzie Cię poganiać, ani zasłaniał Ci co lepszych widoków. Nadmorskie miejscowości poza sezonem zwiedza się wyjątkowo miło. Nawet w tych większych i bardziej znanych znajdziesz miejsce dla siebie, bez utarczek z innymi.
Jeśli wypad oznacza też dla Ciebie syjamskie połączenie z aparatem fotograficznym, jesteś na wygranej pozycji. Prawdopodobieństwo sytuacji, w której ktoś niepożądany Ci wpełznie w kadr, machnie ręką, czy inną kończyną, psując tym samym zdjęcie, jest niewielkie.
NA MINUS
Oczywiście nie może być zbyt pięknie, bo w przeciwnym razie naszą planetą zawładnęłyby jednorożce rzygające tęczą. Minusy są, a jakże. Jednak nie uważam, by jakoś drastycznie obniżały jakość takiego poza sezonowego pobytu.
Przygotuj się, że raczej na pewno będzie zimno. Mało tego, może pizgać tak, że Twoja kurtka zamieni się paralotnię, a fryzura będzie mogła posłużyć za gniazdo dla jakiegoś ptaszyska. Możesz wyglądać trochę niewyjściowo i wypluwać piasek z paszczęki, ale i tak będzie fajnie. O kąpieli w morzu zapomnij. No, chyba, że jesteś morsem, albo człowieczym wcieleniem foki.
Jeśli jesteś typem intensywnie zwiedzającym, możesz się zawieść, bo nie wszystkie atrakcje będą otwarte. Latarnie morskie (otwierają się dla zwiedzających dopiero w maju), wieże widokowe i niektóre muzea będą zamknięte dla odwiedzających. My tak dwa razy pocałowaliśmy klamkę w gdańskiej Twierdzy Wisłoujście.
Dodatkowym utrudnieniem będzie bardziej ograniczona komunikacja publiczna. Jeśli więc nie jedziesz samochodem, przygotuj się na to, że częstotliwość, z jaką będą jeździły busy pomiędzy miejscowościami, będzie okrojona. Warto wziąć to pod uwagę, szczególnie w miesiącach, kiedy dzień jest krótszy, bo raczej nikomu się nie uśmiecha utknąć gdzieś na zadupiu, czy innym szczerym polu.
Jeśli więc nie straszne Ci są te drobne niedogodności, jedź. Twoja decyzja zostanie wynagrodzona ciszą, spokojem i możliwością dostania się do miejsc normalnie okupowanych przez ludzką masę. Do tego, przy chłodniejszej, wietrznej pogodzie nawdychasz się tyle jodu, że zapasów tegoż wystarczy Ci do kolejnego wypadu, a organizm będzie Ci wdzięczny.