Czym jest podróż? Poza tym, że to czyste przemieszczanie się z punktu A do B, może być odskocznią od codzienności, drogą do poznania i doświadczania tego, co nowe i dotychczas nieznane. Pozwala na poszerzanie horyzontów, poznawanie ludzi i kultur, oraz konfrontację naszych uprzedzeń ze stanem faktycznym. Podróż to życie, to pewien stan umysłu, który nie pozwala na siedzenie w miejscu tylko gna nas do przodu.
A jak się do tego ma tytułowy Tryptyk? To trzy opowieści z drogi, które, mimo że różne i pozornie niezwiązane ze sobą, tworzą spójną całość, z której wyłania się esencja podróżowania. Esencja, którą autor przedstawia w postaci spotkania, drugiego człowieka i odkrywania innej rzeczywistości.
Książkowe perypetie Szymona poznajemy, gdy stoi na początku swojej drogi pielgrzyma do Santiago de Compostela. Miesiąc przemyśleń, obcowania ze sobą, obcymi ludźmi, mniejszą lub większą życzliwością i niespodziankami, jakie niesie każdy kolejny dzień wędrówki. Wędrówki, która okazuje się być nie tylko przejściem wymagającej trasy, ale też spojrzenia w głąb siebie.
Zanim ruszymy z autorem dalej, na Kamczatkę, zawitamy do Madrytu na czas jego wolontariatu przy okazji Światowych Dni Młodzieży, które pokazały, jak wielu różnych ludzi można spotkać na swojej drodze.
O ile, notatki dotyczące Santiago i Madrytu, czytało mi się po prostu fajnie, tak zapiski odnośnie Kamczatki dostarczyły mi już pokaźny pakiet emocji. Pakiet, który udowodnił, że nasze, nawet najzwyklejsze życie, jest o niebo lepsze i wygodniejsze od tego, które zmuszeni są wieść mieszkańcy Kamczatki. Historia Siergieja spowodowała permanentne zeszklenie oczu i odłożenie książki, by głębiej odetchnąć, rozejrzeć się wokół siebie i stwierdzić, że jest się turboszczęśliwym człowiekiem.
Zanim ruszymy z autorem dalej, na Kamczatkę, zawitamy do Madrytu na czas jego wolontariatu przy okazji Światowych Dni Młodzieży, które pokazały, jak wielu różnych ludzi można spotkać na swojej drodze.
O ile, notatki dotyczące Santiago i Madrytu, czytało mi się po prostu fajnie, tak zapiski odnośnie Kamczatki dostarczyły mi już pokaźny pakiet emocji. Pakiet, który udowodnił, że nasze, nawet najzwyklejsze życie, jest o niebo lepsze i wygodniejsze od tego, które zmuszeni są wieść mieszkańcy Kamczatki. Historia Siergieja spowodowała permanentne zeszklenie oczu i odłożenie książki, by głębiej odetchnąć, rozejrzeć się wokół siebie i stwierdzić, że jest się turboszczęśliwym człowiekiem.
Gdy z Kamczatki ruszymy w stronę obu Ameryk, staniemy nie tylko w obliczu przygody, ale też trudów, jakie ponosi wolontariusz, by ze swoimi działaniami dotrzeć tam, gdzie chce. Często w regiony bardzo odległe. Jak się jednak okazuje, powzięty trud wynagradzają ludzie, swoją radością i wdzięcznością. Tym, że są.
Książka ta, ze swoim niewielkim i wygodnym formatem, idealnie nadaje się do tego, by mieć ją przy sobie. Nawet, a może przede wszystkim, w podróży właśnie, by umilić sobie czas. A to wszystko bez przynudzania. Zebrane w formie krótkich, notatkowych rozdziałów, które czyta się szybko. Tak, jak chłonie się opowieści poznanego na trasie, czy w górskim schronisku człowieka, który ma za sobą nie jedną drogę i przygodę. Który zagłębia się w swoje przeżycia, żyje mocniej, całą duszą, pełny wiary i okrasza to wszystko odpowiednią dawką humoru.
A, zapomniałabym, Szymon jest również autorem bloga: Szymon Podróżnik, więc jeśli jesteście głodni opowieści z drogi, wpadajcie do niego.